Jeszcze parę lat temu technologia top-down była na liście COCOM

Jedno piętro w dół, drugie w górę

kilka lat temu metoda top-down znajdowała się na liście najpilniej strzeżonych przez Zachód technologii. Notowana na giełdzie firma PIA Piasecki z Kielc opanowała ją jako jedna z pierwszych w Polsce. Dzięki temu wygrała - wart 225 mln PLN - przetarg na budowę prestiżowego biurowca dla Telekomunikacji Polskiej SA przy ulicy Twardej w Warszawie i z powodzeniem startuje do kolejnych przetargów.

-Nie mieliśmy wyboru - wspomina Bolesław Skwarliński, dyrektor budowy wieżowca przy ulicy Twardej. Telekomunikacja Polska SA dysponowała działką o powierzchni zaledwie 2700 m. kw. w centrum miasta, otoczoną przylegającymi do niej, wysokimi na ponad 10 pięter mieszkalnymi blokami.

Od początku było więc jasne, że zastosowanie tradycyjnych metod, czyli wykopanie głębokiego na 5 pięter, otwartego dołu i wylanie w nim fundamentów - nie wchodziło w rachubę. Jest raczej oczywiste, że każdy, kto odważyłby się na takie posunięcie naraziłby mieszkańców okolicznych bloków na pewną katastrofę: osunięcie się gruntu i w konsekwencji zawalenie domów. Tak jak to było w Warszawie przy ul. Puławskiej.

Z Paryża do Warszawy

-Prezes Andrzej Piasecki - kontynuje B. Skwarliński - dużo jeździ po świecie, więc metodę top down poznał wcześniej.

Reszta kadry menedżerskiej słyszała o niej ale - było to parę lat wstecz - nie widziała na oczy. Pojechali więc do Paryża, żeby się do niej przekonać osobiście. Zwiedzili plac budowy dyrekcji dowództwa lotnictwa cywilnego Francji. Wieżowiec wyrastał z ziemi w odległości zaledwie 200 m od brzegu Sekwany i miał kilka podziemnych kondygnacji, z tego 3 najniższe poniżej dna rzeki. Tymczasem na terenie budowy ani kropli wody, a dookoła ład i porządek. Potem obejrzeli jeszcze 2 podobne budowy i już byli pewni - jak wspominają - że akurat tę technologię powinni szybko opanować.

Pod koniec 1997 roku przetarg na budowę biurowca dla Telekomunikacji Polskiej S.A. wygrało konsorcjum, w skład którego wchodziła firma PIA Piasecki S.A. O sukcesie zadecydowało właśnie posiadanie dostępu do technologii top - down. Był to bodaj pierwszy przetarg w Polsce, który zakończył się sukcesem polskiej firmy. Do tej pory - wszędzie tam gdzie trzeba było zastosować tę technologię - wygrywały firmy zachodnie. Dodatkowym atutem, który przekonał komisję przetargową była zaproponowana przez PIA Piasecki S.A. architektura budynku. Opracowany przez Adama Tyliszczaka i Romana Abramczyka we współpracy z zespołem Tadeusza Szumielewicza projekt wieżowca bardzo spodobał się inwestorowi. Podoba się także Warszawiakom, o czym świadczą liczne zdjęcia i opisy w stołecznych gazetach.

Lotnisko na dachu

Biurowiec TP S.A. pomieści 1100 osób. Nie będzie najwyższy w stolicy, nieco ponad 120 metrów, za to na pewno najgłębszy. Z 31 kondygnacji aż 5 znajduje się pod ziemią. Będzie tam mogło parkować równocześnie na trzech kondygnacjach 320 samochodów. Pozostałe 2 kondygnacje zajmą urządzenia techniczne. To co szczególnie wyróżnia budynek to zewnętrzna - ukośna winda - (w Warszawie takiej jeszcze nie ma) i lądowisko dla helikopterów na dachu wieżowca, które zostanie wpisane do oficjalnego rejestru i będzie służyło zarówno TP S.A. jak i ewakuacji pracowników w razie zagrożenia.

-To lotnisko to nie kaprys -słyszę na budowie. Strażacy nie chcieli bez niego złożyć podpisu pod projektem. Takie są dziś zasady.

Wiosną 1998 roku roboty ruszyły pełną parą. Pierwsza faza polegała na wykonaniu ściany szczelinowej w głąb ziemi o szerokości 82 cm i głębokiej na 21,5 metra. Jak to możliwe ? Proszę sobie wyobrazić koparkę zaopatrzoną w wąską łyżkę (szeroką właśnie na 82 cm) która kopie wzdłuż obrysu fundamentu rów. Proste ? Tak - proste, ale im głębszy rów tym więcej ziemi zaczyna się obrywać po bokach, więc od góry automatycznie rów się stopniowo poszerza. Aby dalej ziemia się nie obrywała trzeba ją szalować i rozpierać, a to jest bardzo pracochłonne i kłopotliwe.

Tu dochodzimy do sedna technologii top - down. Ściany w szerokim na 82 cm rowie nie obrywają się jeśli wolną po wybraniu gruntu przestrzeń będziemy wypełniać specjalnym preparatem zwanym masą bentonitową. Masa bentonitowa to brunatny płyn o konsystencji śmietany - mieszanina pochodzenia skał osadowych o specjalnie dobranej gęstości i lepkości, zapewniająca właściwą siłę rozpierającą. Jej skład i sposób przygotowania są dość pilnie strzeżoną tajemnicą. W konsekwencji jedne firmy oferują masę bentonitową, która spełnia swoją rolę bardzo dobrze (i tę wszyscy używają)- inne firmy oferują gorszej jakości masę.

Niezwykła ciecz

Koparka zagłębia więc swoją łyżkę w płynnej masie bentonitowej. Ze spodu wybiera ziemię a od góry dolewa się masy bentonitowej, żeby cała wolna przestrzeń wykopu była nią wypełniona. Kiedy koparka dojdzie do spodu, w naszym przypadku na głębokość 21,5 metra i wykopie całą ziemię wzdłuż obrysu budynku, wówczas do rowu wypełnionego ciągle bentonitem wstawia się zbrojenie a następnie wlewa cement za pomocą specjalnych tzw. rur kontraktorowych. Cement - jako cięższy - idzie na dno, natomiast nadmiar bentonitu jest odpompowywany z wykopu w miarę wlewania betonu i odzyskiwany. Ot i cała filozofia. Proste - prawda ? Warto może dodać, że wcześniej prowadzono za pomocą igłofiltrów i igłostudni odwodnienie terenu do głebokości 14 metrów.

Druga faza to wykonanie baret. Bareta w języku budowlańców to stalowy słup osadzony w betonowym fundamencie. Na całej powierzchni na której stanie biurowiec zaprojektowano 61 baret o przekroju 3 m na 1 metr. Wykonuje się je także metodą top - down, to znaczy drąży coraz głębszy otwór, wypełnia się go bentonitem a potem wstawia zbrojenie i wlewa beton.

Niespodzianka

Barety można było wykonać z poziomu "0", czyli z poziomu ulicy ale biurowiec TP S.A. miał stanąć w miejscu, gdzie przed wojną stał budynek, pozostały stare fundamenty i nie wiadomo było co się jeszcze może kryć w głębi ziemi . Na wszelki wypadek postanowiono więc metodą klasyczną (od góry) wpierw wybrać ziemię pomiędzy poziomem "0" a poziomem minus jeden. Wybieranie ziemi odbywało się pod ciągłą kontrolą saperów z Kazunia. Do 4 metrów w głąb ziemi nie natrafiono na żadne przeszkody, więc postanowiono wybierać grunt dalej i wówczas ... Na poziomie minus 8 metrów, przy wydobywaniu ziemi metodą górniczą natrafiono na coś dużego i metalowego. Saperzy szybko przyjechali na miejsce i odkryli ogromny, ważący 580 kg pocisk artyleryjski typu BERTA II. Na tej głębokości trudno już znaleźć pozostałości z II Wojny Światowej - saperzy byli więc mocno zdziwieni obecnością pocisku. Ich zdziwienie było potrójne, bowiem tak ogromne niewypały trafiają się bardzo rzadko. Po trzecie - pocisk BERTA II tkwił w ziemi czubkiem do góry.

Prawdopodobnie po wojnie podczas rozbiórki zburzonych domów i niwelowania terenu pocisk musiał zostać przemieszczony wraz z gruzem i ziemią, dlatego odnaleziono go czubkiem do góry. Trudno jednak wytłumaczyć, dlaczego znalazł się na głebokośći aż 8 m w ziemi. Może wpadł w jakąś pustą przestrzeń...? W każdym razie dobrze, że wszystko skończyło się pomyślnie. Saperzy mieli jedynie duży kłopot i dużo pracy, żeby wydobyć pocisk, załadować go na ciężarówkę i wywieźć na poligon. Ten w Kazuniu okazał się za mały. Pocisk trzeba było odtransportować do Orzysza, gdzie go dopiero bezpiecznie zdetonowano.

Dopiero wtedy z poziomu minus 1 wykonano barety metodą top - down. Są one zagłębione w ziemi na głębokość 23,5 metra poniżej poziomu ulicy.

Kolejny etap to wykonanie płyty podłogowej na poziomie minus 1, która zarazem stanowiła strop dla poziomu minus 2. Po jej wylaniu i utwardzeniu przystąpiono do wybierania metodą górniczą ziemi z poziomu minus 2. Określenie "metoda górnicza" jest jak najbardziej uzasadnione ponieważ ziemię z przestrzeni zamkniętej od góry betonowym stropem wybiera żmudnie łyżka po łyżce właśnie koparka jakiej używa się w kopalni. Natomiast urobek wywożony jest wywrotkami poza teren budowy. W sumie trzeba było usunąć 55 tys. metrów sześciennych ziemi - przypomnijmy, że z działki o powierzchni zaledwie 2700 metrów kwadratowych. Nieco pracochłonne w technologii top -down jest szlifowanie od wewnątrz ścian zewnętrznych, tych które powstały jako efekt zastosowania technologii top - down. Aby były gładkie, specjalna szlifierka zaopatrzona w diamentową głowicę musi je oczyścić miejsce obok miejsca.

Pielgrzymki na budowie

Równolegle z wybieraniem ziemi z poziomu minus dwa zrobiono strop nad poziomem minus jeden czyli na poziomie ulicy. Od tego momentu zaczął się wyśćig w górę i w dół. Jedno piętro w górę. Jedno piętro w dół. Tak w skrócie bardzo często - w uproszczony sposób - tłumaczy się na czym ta technologia polega.

Laikom to wystarcza - twierdzi Bolesław Skwarliński. Tak naprawdę jednak ta metoda najbardziej podnieca wyobraźnię fachowców z branży. Wielokrotnie już były organizowane - na prośbę zainteresowanych - prezentacje w których brali udział naukowcy z Politechniki Warszawskiej i wrocławskiej jak również pracownicy instytutów badawczych i ośrodków akademickich z całego kraju. W ostatnie wakacje zaś na budowie przy ulicy Twardej zjawiło się 60 studentów szkół technicznych z całego świata przebywających na obozie studenckim w Polsce. Jak tak dalej pójdzie - żartowano potem- budowa przy Twardej zostanie wpisana - zaraz po Krakowie -na żelazną listę miejsc, które warto odwiedzić w Polsce.

Stan budowy na dziś to gotowych już 5 kondygnacji pod ziemią i tyle samo nad ziemią. Teraz budowa ruszy ostro z kopyta, gdyż od 5 kondygnacji w górę będzie prowadzona metodą klasyczną. Terminy nie są napięte ale nieubłagane. Zatknięcie wiechy na tzw. stanie surowym przewidziano na luty 2000 roku. Nie oznacza to, że dopiero wtedy ruszą roboty wykończeniowe i elewacyjne. Byłaby to strata czasu, dlatego założono, że będą prowadzone równolegle z opóźnieniem 6 do 8 kondygnacji. Już dziś robi się instalację na pierwszym piętrze

Po wygraniu przetargu na wieżowiec TP S.A. firma PIA Piasecki stanęła do kolejnych przetargów i dzięki posiadaniu zaawansowanej technologii top - down wygrała je. K.Sz.