Boimy się nowości

Krzysztof Szcześniak

Nie wystarczy dobry produkt, trzeba się jeszcze nauczyć, jak się nim posługiwać. Filmy DVD słabo się przyjmują na Wyspach Brytyjskich?. A oto rozwiazanie zagadki: - po co wydawać - rozumuje przeciętny Anglik - kilkaset funtów na nowy odtwarzacz DVD skoro w "living roomie" stoi już magnetowid? Jaki jest sens - pyta Anglik - kupować filmy na dyskach DVD jeśli tradycyjne kasety VHS są o 50% tańsze?

W Polsce jest inaczej. Głód nowych technologii jest ogromny. Filmy i odtwarzacze DVD sprzedają się i całkiem nieźle. Podobnie jest z internetem. - Polska jest fantastyczna - mówi znajomy ze Szkocji, który odwiedził mnie w ubiełym miesiącu. -U was, gdzie się nie ruszę, każda firma ma już e-mail i stronę www, a u nas to dopiero zaczyna się przyjmować.

Obawiam się, że ta ocena jest powierzchowna i na wyrost. Są bowiem takie dziedziny, takie nowoczesne technologie, którymi Polacy słabo albo w ogóle się nie interesują. Proszę sobie przypomnieć. Pierwsze entuzjastyczne informacje na temat techniki zapisu na dyskach DVD pojawiły się w polskiej prasie, zwłaszcza komputerowej, co najmniej rok wcześniej niż można było pierwszy odtwarzacz i pierwszą płytę DVD kupić w sklepie.

Podobnie było z internetem. Początki były takie sobie. Pamiętam jak do redakcji "Ogólnopolskiej Gazety Giełdowej", której byłem redaktorem naczelnym, przyszedł w 1994 roku Darek Wichniewicz (znana postać w kręgach polskiego internetu) i namawiał nas na podłączenie się do sieci. Słuchaliśmy tego, co mówił o listach e-mail, łączeniu się terminalowym z serwerami na całym świecie niczym bajki o żelaznym wilku i oczywiście nic z tego nie wyszło. Dopiero kiedy na temat internetu zaczęła intensywnie "trąbić" prasa, co nastąpiło rok albo i dwa później - zaczął się w Polsce prawdziwy boom i zainteresowanie tym medium.

Teraz mamy kolejny przykład: WAP. Te trzy literki zawierają w sobie technologię tworzenia stron www w internecie aby możliwe było ich odczytywanie przez najnowsze telefony komórkowe. Pierwszym takiim aparatem na polskim rynku jest NOKIA 7110. Zanim aparat znalazł się w sprzedaży pojawiło się na jego temat sporo publikacji w prasie fachowej. Wkrótce potem powstały pierwsze witryny WAP stworzone przez dziennik "Rzeczpospolita", operatora PLUS GSM i innych. Ich opisy pojawiły się na eksponowanych miejscach w prasie i tak ruszyła lawina popytu. Efekt - telefon NOKIA 7110 jest nie do kupienie w salonach operatorów GSM.

Tymi trzema przykładami chcę pokazać, że wsparcie przez media nowych technologi daje im sukces rynkowy. Niestety, wsparcie to nie rodzi się samo. Na ogół jest ono efektem szeregu konferencji prasowych, dziesiątków wysłanych do redakcji materiałów prasowych, seminariów i szkoleń organizowanych przez producenta sprzętu albo dostawcy nowej technologii na rynek. Kto tego nie robi ten zostaje w tyle.

Od ponad już dwu lat dostępna jest technologia zapisu obrazu w technologii cyfrowej DV. Kamery z tym znaczkiem zdążyły już w międzyczasie stanieć o prawie 50% ale mało kto je w Polsce kupuje, mało kto słyszał o technologii DV. Producenci kamer i ich dystrybutorzy na polskim rynku nie dołozyli bowiem starań, żeby wytłumaczyć potencjalnym nabywcom na czym polegają zalety nowej technologii. Gdyby usłyszeli, że technologia DV daje jakość obrazu lepszą od telewizyjnej, że jest możliwość montażu filmów we własnym komputerze, a co najważniejsze można na wieczność (bo cyfrowo) utrwalić całą swoją rodzinę i znajomych - to być może wkrótce ruszyłaby lawinowo sprzedaż.

Skoro producenci i dystrybutorzy kamer nie zdecydowali się przez dwa lata wyłożyć pieniędzy na public relations technologii DV, do boju ruszyli dostawcy oprogramowania. Pierwszy zorganizował seminarium na temat swoich programów do montażu DV polski oddział Apple. Seminarium było bardzo ciekawe ale nie dopracowane. Możliwości programu zostały zademonstrowane na beznadziejnym materiale skladającym się z kilku ujęć spod hotelu Marriott w pochmurny deszczowy dzień. W związku z tym nikt się nie zachwycił ogromnymi możliwościami programu. Szansa została zmarnowana.

Dobry specjalista od public relations - gdybu go poproszono o współpracę - zaproponowałby w pierwszej kolejności wyjaśnienie zalet technologii DV, a w następnej objaśnienie elementarnych zasad realizacji filmów: jak długie powinny być ujęcia, jakie mogą być plany, które ujęcia montują się, a które nie montują., czyli wszystko to, czego się uczy na I semestrze w każdej szkole filmowej. Bez tych wiadomości i umiejętności każdy kto kupi sobie kamerę pobawi się nią miesią a potem rzuci w kąt, bo materiał nie będzie mu się montował w z góry zaplanowaną całość.

Mówiąć inaczej nie wystarczy kupić kamerę DV ale jeszcze trzeba nauczyć tego, kto ją kupi sztuki wideofilmowania. W USA są takie szkoły, więc sprzedaż cyfrowych kamer DV idzie znakomicie, o tym jak realizowac filmy uczą w internecie najlepsi reżyserzy z Hollywood.

Podobnie rzecz się ma z bankowościa elektroniczną. W ciągu ostaniego roku praktycznie wszystkie duże banki działające w Polsce uruchomiły usługi przez internet. Jest to albo proste przesyłanie wyciągów z konta na adres e-mail albo wyrafinowane usługi home banking umożliwiające dokonywanie przelewów etc. Część banków uruchomiła też usługi przez telefon sprowadzające się do możliwości uzyskiwania informacji o stanie konta ale także - za podaniem specjalnego kodu - przelewanie pieniędzy, lokowanie depozytów itp. Wszystko to funkcjonuje całkiem dobrze, ale nie na dużą skalę. Z usług tych korzysta na ogół niewielka grupa klientów, korzystałoby kilka razy więcej, gdyby banki miały świadomość (bo nie chodzi chyba o pieniądze?), że do tych wszystkich nowych usług ludzie muszą nabrać zaufania. Muszą przeczytac w gazetach jakie są możliwości dokonywania operacji na odległość, nauczyć się które guziki na telefonie trzeba wciskać, co zrobić w razie pomyłki. Jest to proces długi, ale wiedzie do celu. Bank , który pierwszy zainwestuje w Polsce w public relations swoich produktów elektronicznych osiągnie zapewne najszybszy sukces.

Moim celem jest uświadomienie, że public relations w niektórych sytuacjach jest niezastąpioną metodą promocji. Nowe technologie wymagają ich objaśniania Nie wystarczy reklama, bo niesie ona ograniczony zakres informacji. Na rozwiniętych rynkach agencje PR zaczynają się specjalizować. Jedne deklarują specjalizację w zakresie nowych technologii, inne w zakresie dóbr powszechnego użytku, a jeszcze inne próbują swoich sił na niwie politycznej. W Polsce ten podział jeszcze się nie wytworzył i długo jeszcze nie wytworzy. W ostatnich 2-3 latach powstało bardzo duzo nowych agencji PR, które dopiero szukają swej drogi, uczą się i patrzą, w której dziedzinie mogą osiągnąć sukces. Oprócz nich są agencje PR, które mają kilkuletni dorobek, ale też nie wszystkie w praktyce potrafią zmierzyć się z nowymi technologiami, które wymagają -zwyczajnie - głebokiej wiedzy fachowej.


Autor jest właścielem agencji public relations FOR.